Coraz więcej firm ma problemy z płynnością finansową, zagrożone są wynagrodzenia pracowników, a Morawiecki i Ziobro, zamiast ściągnąć miliardy z KPO, po 20 miesiącach ogłaszają, że zaczynają prace nad rozwiązaniami problemu, który sami stworzyli. Tymczasem z a ich nieudolność płacą przedsiębiorcy i pracownicy!
"W 2022 roku mieliśmy rekordową liczbę niewypłacalnych firm. Jak podaje Puls Biznesu, to ponad 2700 firm, które miały problemy z płatnościami, co za tym idzie, zagrożone były wynagrodzenia ich pracowników i stabilność pracujących polskich rodzin. Dodatkowo, jak podaje dzisiejsza Rzeczpospolita, ponad 4000 stacjonarnych sklepów zamknęło się w ubiegłym roku, to głównie takie sklepy spożywcze na naszych osiedlach. I co w tym czasie robi premier? Premier Morawiecki spotyka się z ministrem Ziobro i udają jakąś taką grę i zabawę pod kątem środków unijnych z Krajowego Planu Odbudowy. Mówią przy tym, że to jest po prostu kłótnia w rodzinie Zjednoczonej Prawicy. Panie premierze, jedyna rodzina, jaka się kłóci w Polsce, to ta, która ma problemy z rosnącymi rachunkami. Jedyna rodzina, jaka się kłóci, to ta, która musi się mierzyć z coraz wyższymi ratami kredytów. I to wynika z tego, że nie potrafią związać końca z końcem przez działanie Pana i rządu PiS" - podkreślił Grzegorz Majewski, Sekretarz Łódzkiej Rady Wojewódzkiej Nowej Lewicy.
Pandemia COVID, rekordowa inflacja, błędna polityka energetyczna i klimatyczna rządu PiS oraz drastyczne podwyżki cen prądu, gazu i paliwa mocno uderzyły w setki małych i średnich firm, z czego cześć była zmuszona zawiesić działalność, a wielu z przedsiębiorców musiało zamknąć swoje działalności. Można było temu zapobiec, gdyby blisko 2 lata temu do Polski, tak jak innych krajów Unii Europejskiej, trafiły miliardy z KPO, jednak rząd PiS od 20 miesięcy przepycha się ze Zbigniewem Ziobro i jego ludźmi, a płacą za to Polki i Polacy.
"Od ponad roku inne kraje Unii Europejskiej korzystają z Funduszu Odbudowy po COVID, żeby ratować swoje gospodarki. W tym czasie polskie firmy bankrutują bądź ledwo sobie radzą, a oni mówią, że zaczną pracę. Lewica dzisiaj mówi w imieniu pracujących polskich rodzin, mówi w imieniu jednoosobowych działalności gospodarczych, mówi w imieniu małych i mikro przedsiębiorstw i w końcu mówi głosem tych 2700 upadających firm, które podjęły próbę restrukturyzacji, żeby ratować miejsca pracy. Panie premierze przestańcie pajacować, to już najwyższy czas, żeby przyjąć takie rozwiązania, które uruchomią KPO, które spowodują większą płynność w polskiej gospodarce, uruchomią proces inwestycyjny i dadzą bezpieczeństwo polskim rodzinom" - dodał Grzegorz Majewski.
Według najnowszych danych, problemy z płynnością finansową w roku 2022 miało blisko trzy tysiące firm, to rekord w 30-letniej historii III RP. Rok 2022 był też rekordowy pod względem znikania firm z rynku, a wraz z nimi miejsc pracy. Zawieszono o ⅓ więcej firm niż rok wcześniej, a zamknięto o ⅕ więcej firm niż w 2021 roku.
"W każdej gospodarce wolnorynkowej, a zatem również i w polskiej, dochodzi do otwierania się firm, pewne biznesy się zamykają, a inne biznesy są zawieszane. Jest to normalna sytuacja w gospodarce wolnorynkowej. Tak jest w Polsce, tak jest w Niemczech, tak jest we Francji czy Norwegii. Natomiast informacje z rynku, dotyczące polskiej gospodarki, są bardzo niepokojące. Słyszymy tutaj o fali niewypłacalności. Jeżeli chodzi o liczbę zamkniętych przedsiębiorstw, w skali rok do roku, jest to wzrost o prawie 20%. W przypadku zawieszenia przedsiębiorstw jest to wzrost, rok do roku, o ponad 30% i to nie jest tak, że przedsiębiorcy z dnia na dzień doszli do wniosku, że nie, oni już nie chcą prowadzić działalności gospodarczej, albo że zapomnieli, jak taką działalność gospodarczą prowadzić. Te zamknięcia wynikają z elementów zewnętrznych, między innymi z horrendalnych wzrostów opłat za energię elektryczną, z szalejących cen za gaz, oraz z nieuczciwych opłat na stacjach benzynowych, tutaj kłaniamy się do prezesa Obajtka" - ocenił Adam Wojech, Członek Zarządu Nowej Lewicy w Łodzi.
Upadające firmy to w większości jednoosobowe działalności gospodarcze, mikro i małe firmy, często sklepiki osiedlowe, do których każdego dnia chodzimy. Przykładem takiej firmy, przytoczonym przez polityka, jest jedna z najstarszych piekarenek Łodzi, która została zmuszona do zamknięcia po 40 latach działalności, ponieważ koszty związane z gazem i pędem wzrosły w jej przypadku z 6 do 60 tysięcy złotych. Jak zauważył działacz Lewicy, upadki małych firm to nie tylko problem przedsiębiorców, ale też społeczności lokalnej, samorządu i państwa.
"Jeżeli zamknie się kilka, kilkanaście takich małych, lokalnych przedsiębiorstw, przyjdzie jedno duże, zagraniczne przedsiębiorstwo i otworzy, pewnie w ramach Specjalnej Strefy Ekonomicznej, dużą fabrykę pieczywa. W konsekwencji będziemy mieli produkty gorszej jakości, będziemy mieli mniejszy wybór, natomiast z perspektywy państwa i budżetu miasta będziemy mieli na pewno dużo mniejsze dochody budżetowe, a mniejsze dochody budżetowe to mniej wydatków na dużą infrastrukturę, jak drogi krajowe, autostrady, kolej czy chociażby małe elementy w samorządach, jak budowa dróg rowerowych, nasadzenia nowych drzew czy chociażby proste chodniki. To, co się dzieje dzisiaj w polskiej gospodarce, nie miało miejsca od lat 90. Z każdym kolejnym krokiem, z każdym kolejnym miesiącem, bez wsparcia KPO, przedsiębiorcy będą bankrutować i obawiam się, że ta fala bankructw jeszcze jest przed nami" - dodał Adam Wojech.